czwartek, 28 listopada 2013

Ukończony mikołajek i się udłubało mi przy okazji...

Taadam ... Uf. Skończyłam obiecanego mikołajka. Nie powiem przeróbka ze schematu to była ciężka walka. Wszystko przy okazji pstrykałam.. więc tutka zrobię pewnie jutro, bo dzisiaj już padać zaczynam po całym dniu pracy i do tego mam paskudnego doła. Ale o tym nie będę pisać - tu ma być pozytywna energia i staram się to z siebie krzesać, chociaż czasem ciężko bardzo. Oprócz mikołajka uplotło mi się - kolczyki - w sumie to ma być do kompletu do jednej z bransoletek - kiedyś tam robionej i bransoletka - tez plecionka. Miałam coś na szybko wymyślić, to mi się plecenia zachciało. Zaczynam koronki świąteczne, ale jakoś w chaosie myśli, na razie je ciągle ucinam i jakoś się skupić nie mogę. Ale postaram się troszkę frywolitek też zrobić. Na razie mój mały facecik - Mikołajek:
i reszta:



wtorek, 26 listopada 2013

Pierniki, lampiony i...bajkowo się zrobiło.

Było wielkie pieczenie pierników. Młoda szczęśliwa, tato też - nie wiem, czy coś zostanie do lukrowania... Przyznaję skrycie, że też podjadam. Cały dom od 3-ch dni pachnie piernikiem.. I nie pomaga nawet ich szczelne zamknięcie w wielgachnym pudle.. Bo co chwilę ktoś to otwierał ..heheh szczególnie przez weekend. Wiele osób pytało mnie o przepis - odpowiadałam na FB, ale przypomnę - przepis jest z bloga:  http://namiotle.pl/4502/pierniczki-najlepsze-na-%C5%9Bwiecie/ i potwierdzam - one są najlepsze na świecie!!!! Moja rodzina i przyjaciele, którzy mieli okazję już ich skosztować podpisują się pod tym rękami i nogami. Liczba piernikowych fanów rośnie hehe. A teraz zdjęcie, jak "szły do piekarnika" i pudło z piernikami.
No ale, nie byłabym sobą, gdybym osiadła na laurach i pozwoliła pierniczkom iść w biodra. Co to, to nie. W międzyczasie powstały świąteczne lampiony i nowy wzorek na serducha. No i lepiłyśmy anielicę, wg. kursów Ani Krućko - link w poprzednim poście. No i już coś mamy zrobionego. Czekam jeszcze na boa z piór i peruki z lokami. Już do mnie idą. A na anielicy przysychają na razie koronki.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Miałam odpocząć, czyli kudłate anioły i bombki z domami dla krasnali.

Weekend sobie przeleciał, nie wiadomo kiedy. Mój małż utknął gdzieś na granicach węgiersko - rumuńskich, zostałyśmy same. W mojej córci dojrzewały od kilku dni anioły robione na makietach ze styropianu. Naoglądała się ze mną kursów Ani Krućko z bloga: annakrucko.blogspot.com/‎   no i nabrała ochoty. Ale, że zaczęła lepić masą papierową wcześniej, więc zaczęła dokańczać swoje anioły według pomysłów z kursów. Anioły Ani są niesamowite. Zgromadziłam już materiały i będziemy teraz próbować robić właśnie takie. Poza tym, doczekałam się dostawy bombek dziurzastych do domków dla krasnali. Mała mówi, że jeśli je tak zostawimy i nie będziemy ruszać do Świąt, to może przyjdą do nas krasnoludki i nam pomogą heheh. Ale muszę stwierdzić, że ma dziecko pomysły. Oto kudłate anioły mojej Kasi. Praca w 80% jej. Ja tylko pomagałam przy skrzydłach, włosach, malowaniu buziaków, czy obsmarowywałyśmy się klejem prze klejeniu koronek i innych ozdób. Domki do bombek też samodzielnie wycinała :) resztę musiała już mama, bo to troszkę wyższa szkoła jazdy, a poza tym ja nie używam tylko gotowych past śniegowych- bombki są wtedy bardzo ciężkie. Ja pasty mieszam (w bombce podczas nakładania) z preparatem DecorMix Texture grube ziarno(dostępny w Praktikerze) i są wtedy dużo lżejsze, aczkolwiek ładnie zachowują równowagę i dobrze się w tej mieszance układa roślinki i wiąże się to bardzo dobrze z klejem polimerowym, który nakładam na spody domków - mam wtedy pewność, że nic się nie rozleci,nic nie wyleci itp. Kleju polimerowego tytan, albo dragon używam od wielu lat. Polecam do klejenia pergaminu, pasków quilingowyh i wszystkiego co papierowe i styropianowe. Doklejam nim zawsze wstążeczki na bombkach, bo nie mam cierpliwości czekać aż mi się pistolet klejowy rozgrzeje, co nie znaczy, że go nie używam. Pistoletu musiałam użyć np.: klejąc włosy aniołom, bo to jest pocięta peruka (kiedyś kupiłyśmy dla jaj w Lidlu)., czy przyklejając pióra do skrzydeł. No rozgadałam się....chyba ... Ale już teraz zdjęcia, bo późno się zrobiło jakoś szybko dzisiaj:


A za kilka dni wielkie pieczenie pierników !!!! i lukrowanie - zobaczymy, co nam z tego wyjdzie .....


wtorek, 12 listopada 2013

Koraliki jednak wciągają...

Od jakiegoś czasu moim koralikom przyglądała się moja dobra koleżanka. Zaproponowałam, że może by spróbowała... Zaczęło się od rozdzielania kolorków, gdy miałam takowe, że trzeba było. A wczoraj - zrobiła 4 pary kolczyków. Trwało to wprawdzie jakieś ponad 4 godziny, ale na pierwszy raz - dla mnie super. Więc chwalę. Szkoda, że się nie zgodziła na zdjęcie jak je robi...  Oto pierwszy wyrób "uczennicy":
ps. za jakość zdjęć z góry wielkie przeprosiny - pstryknięte "na szybko" bez obróbki....bo mi tu lapka próbuje moja latorośl wyrwać spod rąk...
A ja w międzyczasie wydłubałam takie:
A teraz idę kończyć wreszcie Mikołaja z koralików - może przy mojej wiercipięcie jakoś się uda, bo już masa zdjęć zrobiona i na tutka czekacie...

niedziela, 10 listopada 2013

Wielkimi krokami do Świąt będę szła...

No i sfiniszowaliśmy... Jakąś tam część... Pisze "-liśmy", bo zaangażowanie pełne rodziny szczególnie pod koniec pracy było i przy sesji zdjęciowej (dzisiaj) też. No to pokazujemy, co? Miłego oglądania moich armii anielskich, dzwonków i całej bombiastej reszty. Nawet Mikołajowi buty zrobiłyśmy z młodą...















niedziela, 3 listopada 2013

Totalne zakręcenie...

Od 2-ch tygodni ledwo zipię... sezon w pełni... a na dodatek mój przez 6 dni był w szpitalu.. Coś jednak jest w powiedzeniu, że faceci, to się rozwijają do 8-mego roku życia, a potem to tylko rosną... Doszłam do takich refleksji ostatnio. Przez czas "szpitalny" rano młoda do szkoły, praca, potem beigusiem do szkoły, szybko coś jeść i szpital.. powrót około 19-tej... o tak codziennie, w międzyczasie 2 komisje lekarskie własne... ufff...Przynajmniej jakieś logiczne procenty wywalczyłam z PZU - jedno dobre heh... Małża dotaszczyłam w ubiegłą sobotę do wrót domowych i zaczęło się od nowa - parowar i diety.... i bieganie wokół.... i warzywka i układnie menu takiego, żeby nam nie wyszło bokiem, a jemu trzustka się regenerowała .... a wieczorami - bombki leżały i wołały - skończ nas... ostatni tydzień armie anielskie i dzwoniaste powstawały powolutku, a przez ostatnich kilka dni medaliony z damami i dziewczynkami w stylu vintage... Rąk nie czuję...Ubzdurały mi się buty dla Św. Mikołaja - zrobiłam tylko 4 szt.... ale tak fajne wyszły, że mam ochotę dorobić co nieco. No i dzisiaj doklejałam serducha i bombki. Schną sobie właśnie, a ja w przerwie gotowania małżowi usiadłam na chwilę do kompa, bo za chwilę będą się dopytywać, czy ja jeszcze żyję... Żyję, ale ledwo... takie homo ledwo sapiens ze mnie dzisiaj.... Miałam dorysować elementy do dzwonków jeszcze ale bolą mnie łapy i chyba zabiorę się za obiecany tutek na mikołaja z koralików- na dniach będzie-niech tylko małż wyprawi się na kilka dni w trasę (bo już w pełni sił witalnych zdaje się być, gdyż upierdliwość męska i znudzenie wzrasta wprost proporcjonalnie do powrotu do zdrowia-ostatnie dni przypominają mi niezły kabaret ze mną w roli głównej heh). Chwilę odeśpię, odleżę, zregeneruję ciut siły i wstawię. A na razie byle jakie zdjęcia - robione w trakcie pracy. Sesję zrobię, jak centralny przeszkadzacz pojedzie i nie będzie mi zajmował pół stołu, który służy mi jako miejsce pracy ... Bo na razie zbyt wiernie mi asystuje i usilnie zabiera mi połówkę... stołu oczywiście... na szklaneczki, soczki, papieroski, kawkę, papu itp...i moja wyrozumiałość i cierpliwość po woli zaczyna się kończyć... jeszcze trochę i zacznę rzucać pędzlem...Na to usłyszałam, gdzie ma sobie tarczę przyczepić... Dobrze, że mimo tego wszystkiego jeszcze potrafimy się z siebie śmiać.... No to focie.  No i jeszcze dokończyłam broszkę szydełkową.. I moje butelki też już wołały o zmiłowanie, więc też są już po pierwszych szlifach...